Wszyscy żyjemy coraz bliższymi regatami, jedni już pływają na swoich łódkach, inni je wyposażają lub dopiero kończą budowę. A tym czasem życie toczy się dalej, nie zauważając wcale naszej krzątaniny przy regatach. Na przykład taki Marcin Gienieczko - niedawno wrócił z Amazonki, za spłynięcie którą dostał Guinessa, znaczy nie butelkę piwa, ale certyfikat, potwierdzający pobicie rekordu a zarazem stwierdzający, że Gienieczko jest Wielkim Podróznikiem, a już za dni parę wyrusza do Mongolii rozpocząć nowy projekt - 1300 km na pieszo przez stepy, góry, lasy...
Trasę Marcina można śledzić tutaj
http://www.gienieczko.pl/tracking/mongolia2016/
Olek Doba wrócił do Polski po nieudanej tym razem próbie przewiosłowania Atlantyku - już po raz trzeci! Tak trochę przekornie sobie myślę, że może to dobrze, że się tym razem nie udało - jeszcze ktoś by sobie pomyślał, że przewiosłować Atlantyk kajakiem, to jak skoczyć do Biedronki po bułki wypiekane z mrożonego ciasta! Olek, trzymam kciuki! Uda się następnym razem!
O polityce rozpisywał się nie będę, powiem tylko tyle, że następna edycja SpA może mieć rekordową frekwencję ;)