Przy okazji pierwszej edycji regat Setką przez Atlantyk chętnych do zapisania się w annałach imprezy było wielu. Ja doliczyłem się sześciu osób, ale lista startowa zawiera pięć nazwisk. Wojtka Marosa na niej nie ma, bo wycofał się z regat jeszcze przed ich rozpoczęciem. Nie nastąpiło to w tak dramatycznych okolicznościach, jak odwołanie szefa kontrwywiadu NATO w PL, ani tak tajemniczych, jak zniknięcie czarnej teczki Stana Tymińskiego, w wyniku czego Lech Wałęsa wygrał wybory prezydenckie. Gdyby nie ten niefortunny zbieg okoliczności mielibyśmy takich sojuszników jak Peru, Argentyna, Boliwia i Chile no i Horn stałby przed nami otworem, a tak pozostaje nam tylko Atlantyk! Wrócę jednak do sprawy regat. Pozostali uczestnicy to dopisywali się, to wycofywali, dość powiedzieć, że ostatecznie na skraju oceanu stanęło trzech śmiałych, odważnych i zapewne nieco szalonych żeglarzy: wspominany już od samego początku Janusz Maderski z jachtem Skwarek, Szymon Kuczyński na Lilla My i Marcin Klimczak na Lilu 2012. A ocean był gniewny tej jesieni. Marcin spojrzał mu głęboko w oczy i dostrzegł w nich gniew i przestrogę zarazem. Zadrżało żelazne serce śmiałka! Oj, Starik Posejdon zagiął na mnie parol! Cóż ja jestem dla niego?- puch marny, kropla wody na rozgrzanym dachu! Dmuchnie zakręci i będzie po mnie! Zginę ja i pchły moje, jak mawiał Zagłoba, a z oceanem żartów nie ma - i Zagłoba nic nie poradzi! Wątpliwości i myśli czarne opadły głowę żeglarza ze śródlądzia tumanem czarniejszym od bezgwiezdnej sztormowej nocy – a sztorm szalał wciąż nad Sagres, tym ostatnim skrawkiem Europy, wiatr wył opętańczo, szarpał połami kapoty. Zmogło w końcu to szaleństwo przyrody śmiałka z Łowicza i... wycofał się z regat. Rzucili się wszyscy wyciągać z wody Lilu maleńką, bowiem rzucona już była na pastwę oceanu, chociaż chroniona falochronem. Udało się! Tym większy podziw za szaleńczą odwagę należy się Januszowi i Szymonowi, którzy niepomni gróźb i wichrów zsyłanych na nich przez Posejdona podjęli wyzwanie i 19 listopada Anno Domini 2012, przeszło tydzień po planowanym starcie wyruszyli zmagać się z oceanem. A uczynili to nie mając wsparcia żadnego z lądu, ni to ze strony pogodynki, fejsbuka, wrogów i przyjaciół. Jedynie oni, stalowo szary ocean i drewniane łódki. Śmiało pruły fale dziobami ich statki łupinom orzecha podobne a i niewiele większe, pewnie prowadzone żelazną ręką sterników ochoczo spoglądających na Zachód i na Południe – oto przecież Przygoda największa tam czeka! Tam za horyzontem i słońce jest upalne i piach na plażach biały i kurtyzany ochocze pod palmami tęsknie wypatrują Ludzi Ze Stali, chociaż na łodziach drewnianych. I fale szumiały i wiatr szarpał żaglami, liny bruzdy w dłoniach rzeźbiły, a sól ich twarze inkrustowała, a serca hardziały... Nie wiedział jeszcze Janusz, że czas próby okrutnej nadchodzi, że pędzi na niego kolos ogromny, bezduszny, siłą maszyn potężnych pchany, pędzi, żeby go zgnieść, pognębić! W chwili ostatniej żeglarz dziób zwisający nad nim dostrzega! Już jest za późno! I wali się dziób stalowy, stali tysiące pchane mocą maszyn tysięcznych na Skwarka małego! Sternik od uderzenia za burtę wypada! Mięśnie jego stalowe i serce z tytanu pozwalają mu wrócić na pokład, choć jak – sam nie wie... A Skwarek?! Łupinka drewniana, zderzenie ze stalą przetrzymał, i otrząsnął się z szoku i... pęd dalej ku Przygodzie podjął niestrudzony... Na Teneryfie spotkał się Skwarek z Lilla My a Janusz z Szymonem. Szymon już tu dotarł, ale zawód srogi go czekał – gdzie kurtyzany ochocze na plażach białych jak śnieg w cieniu palm? Nie ma! Nie ma! Pocieszeniem dla niego był słodki smak zwycięstwa w pierwszym etapie SpA. I tak się Szymon w swym zwycięstwie zapamiętał, tak go to rozochociło, tak uwiodło, że i drugi etap, do Wysp Zawietrznych wygrał, a w ten sposób w annałach regat zapisał się jako pierwszy zwycięzca pierwszych regat Setką przez Atlantyk. Hip, hip! Hurra!
(na zdjeciach wodowanie Skwarka i Lilla My w Sagres. Zdj. ze strony http://setkaatlantyk.blogspot.com)
CDN
PS. Autor postu użył tutaj nieco licencia poetica i popuścił wodzy elokwencji, w sumie jednak fakty się zgadzają, więc prosi o wyrozumiałość i wybaczenie, gdyż zamiarem jego nie było podawanie suchych faktów, ale przekazanie ducha regat...